wtorek, 25 lipca 2017

Emil Zegadłowicz


Najpiękniejszy wiersz

Miła moja kładzie się spać,
bardzo po nocy miłosnej zmęczona —
— skośny zachód złoci się jak bursztyn,
w którym słońce zadymione kona.

Piszę wiersz ten... "może ci przeszkadzam — ? —"
ach! przeciwnie! — dość z tymi rymami!
— wiersz dokończę szczęśliwiej i lepiej

na Twych wargach moimi wargami.


Przywitanie
Emil Zegadłowicz
Po tak długich miesiącach
po tak strasznej rozłące —
jakie oczy masz modre,
jakże usta gorące! —

Więc to prawda! — więc jesteś — ? —
— więc dotykam Cię żywą,
istniejącą jak życie
i jak życie prawdziwą — ? —

Klękam — stopy Twe kładę
na mą głowę schyloną —
palce moje są zimne —
myśli huczą i płoną —

Klękasz drżąca koło mnie —
modlimy się do siebie —
— staliśmy się bogami

— zamieszkaliśmy w niebie -


"Szał"


Gdy mi nagle zarzucasz nogi na ramiona

wrzącej w żyłach rozkoszy warem rozogniona -

gdy ręce moje, węże oszalałe żądzą,

po udach Twych i brzuchu ślepe, gniewne błądzą -

gdy Twe trzewia nasienia opryskuje wrzątek,

gdy krzyczę żeś Ty wieczność, koniec i początek -

gdy wołam: daj mi oczy! daj mi Twoje oczy! -

- ziemia zrywa praw łańcuch i w bezkres się toczy

z świstem, z łopotem, z hukiem! - ziemia - klacz chutliwa

pędzi! tętni! - a nad nią skier pienistych grzywa!

Do grzbietu jej przywarci, przemienieni w jedno,

lecimy w zawierusze gwiazd w groźne bezedno!



Dziewięciosił

Dziewczyno! — Noce nieprzytomne,
dziewięćkroć spięte żądzą ciał!
Noce szczęśliwe, przeogromne,
straszliwy krzyk! tętniący szał!

Ust krwawe zwarcie, źrenic mowa,
biódr wrosłych w siebie mocny splot —
jękiem splątane, czułe słowa
i włosów Twoich suchy pot!

Znużonych krótki sen nas zmaga —
lecz nagle budzi żądzy głód —
i znów pode mną leżysz naga
w tym podniesieniu cudnych ud.

Wpierw tajemnicę Twoją pieszczę
szaleństwem szybkim warg i ócz —
palcami wołam w Tobie dreszcze,
pożarem: wyżej biodra złucz!

Wsysam się w płatki Twe różowe —
— pieszczota, zalew krwi — aż ból!
— wtulam w Twój przepych skwarną głowę,
na wargach czuję krew czy sól —

Jesteś zjawieniem z mórz zrodzonem,
wstałaś, Afrodis, z wód i zórz —
przeto tak pachniesz burz ozonem
i słona jesteś ciszą mórz.

Płomienną lawą kasztanową
tryskam jak wulkan w głąb Twych trzew
a nad zapachem drży echowo
dionizyjski, winny śpiew!

Euoi! — — i znów się szał rozpłoni,
bo piję wciąż, z rozkoszy mrąc,
z wnętrza Twej cudotwórczej dłoni
nieustającą siłę żądz.


Gałązka jodłowa

Upuściłaś odchodząc gałązką jodłową
u progu mojej chaty; znalazłem ją rano
i podniosłem skwapliwie, jakby dobre słowo,
które żniwiarzom zbożnie na szczęście wołano.

Wszystko mi przypomniała ta gałąź zielona
jak kolęda, co wskrzesza dnie młodości zbiegłej —
więc z dziecięcą radością wziąłem ją w ramiona
dziękując progom, że ją przed wichrem ustrzegły.

I tak mi się wydało, że ciebie w dom niosę —
i bałem się niebacznie z igieł strącić rosę,
bo była jak łza twoja po szczęścia podróży.

Schowałem skarb bezcenny między księgi moje;
może, gdy przyjdą trwogi, bóle, niepokoje —

jasną i szczęsną dolę znowu mi wywróży.


Gdziekolwiek

Gdziekolwiek zwrócę oczy — widzę tylko Ciebie!
łąką jesteś i rzeką i słońcem na niebie.

Gdziekolwiek słuch skieruję — Twój głos jeno słyszę
— jeśli nawet jest ciszą, ja słyszę tę ciszę.

W powietrzu, na ulicy, na miedzach i grapach
niebo i ziemia mają Twego ciała zapach.

Wargi moje miód znoszą z miodzistych wyrębów —
to smak krwi Twej żywicznej i smak Twoich zębów.

W dolinach zbożne łany, czy na szczytach chmury —
wszystko ma wonną słodkość i czar Twojej skóry.

Ruchy gwiazd i atomów, pieśń i wszelkie życie
reguluje rytm krwi Twej. Twego serca bicie.

Myśl moja Twej postaci wyrasta amforą,
uczucia kształt kwiecisty rąk i nóg Twych biorą.

Tajemnica rozkoszą i szałem spowita
o jutrzni ponad światem różami zakwita.


https://milosc.info/emil-zegadlowicz/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz