"Dlaczego czasami tak trudno jest rozmawiać? Zamiast prośby o wyjaśnienia serwujemy chłodne spojrzenia. Zamiast żartu - milczenie. Potrzebujemy rozmowy jak dobrego jedzenia, a dobrowolnie wybieramy emocjonalną anoreksję. W środku wszystko krzyczy: mów do mnie! obejmij mnie! kochaj mnie! A jedyne co wychodzi z naszych ust, to słowa nie mające żadnego znaczenia".
Miałem ochotę przestać istnieć. Nie, nie popełnić samobójstwo, nie umrzeć ale przestać istnieć. Zamienić się w nic.
Przyjedź!
Wszędzie tam, gdzie Cię nie ma jest mi Ciebie za dużo.
Boję się pamięci o tych wszystkich ludziach, z którymi coś mnie łączyło, a z którymi rozdzieliło mnie milczenie.
Dobrze, że jesteś,
bo wczoraj znowu bolało mnie serce,
a ciągle nie mam pomysłu na życie.
Musisz mi pomóc,
bo od szesnastu dni pada deszcz
i życie powoli zaczyna mi się rozmywać.
Miałem iść do dentysty,
ale przybłąkał mi się wiersz o tobie,
no i nie mam go z kim zostawić w domu.
Dobrze, że jesteś,
bo w zeszłym tygodniu „U Fukiera”
śmierć znowu pytała o mnie szatniarza.
Dzwoniłem dzisiaj do ciebie,
ale słuchawka ugryzła mnie w rękę
i pewnie ta rana tak szybko się nie zagoi.
Musisz mi pomóc,
bo jestem zmęczony jak Bóg,
który harował przez tydzień –
i nie stworzył świata...
Moje serce
coraz częściej przypomina mi
zdrętwiałą rękę.
Niby jest.
Zdrowe i całe.
A jednak nie potrafię wykonać nim
najprostszego gestu.
Z każdego miejsca - uciekałem.
Od każdego człowieka - uciekałem.
Głupie były te moje ucieczki - bezskuteczne.
Po co uciekać z jednego miejsca do innego, jeżeli potem znów się ucieka z innego do jeszcze innego? Bo po co zostawiać jednego człowieka dla drugiego, jeżeli tego drugiego zostawia się póżniej dla trzeciego, a tego trzeciego dla...
Chciałbym
zrozumieć człowieka,
który skacze z szesnastego piętra
i w locie krzyczy:
- Nie ma śmierci!
Chciałbym
zrozumieć drzewo,
które w samym środku lata
próchnieje.
Chciałbym
zrozumieć mordercę,
który klęczy nad swoją ofiarą
i płacze.
Chciałbym
zrozumieć Einsteina,
który na łożu śmierci mówi:
- Umieram
i nie wiem, co to wiatr.
Chciałbym
zrozumieć mężczyznę,
który stoi na czubku Everestu
i mówi:
- Nie wiem,
jak stąd zejść.
Chciałbym
zrozumieć kroplę rosy,
która mówi:
- Boję się deszczu.
Chciałbym
zrozumieć króla,
który w chwili koronacji mówi:
- Tak oto
traci się wolność.
Chciałbym
zrozumieć chłopaka,
który podciął sobie żyły
w stacji honorowego krwiodawstwa.
Chciałbym
zrozumieć przyjaciela,
który umarł dwa lata temu
i do tej pory jeszcze nie wrócił.
Chciałbym
zrozumieć faceta,
który patrzy w lustro i mówi:
- To nie jestem ja.
Przeczytałem już tyle wielkich książek,
rozmawiałem z tyloma mądrymi ludźmi,
wiem już tak dużo,
że teraz,
mogę tylko
milczeć.
Już jest dobrze bo przekonałam się, że to nie Ty mi jesteś potrzebny, ale tylko myśl o Tobie. Potrzebna mi jest świadomość, że jesteś, że w każdej chwili mogę wsiąść w autobus, pociąg i jechać. Jechać do Ciebie. Że gdy tylko zechcę, to mogę Cię zobaczyć, porozmawiać z Tobą... Być może nigdy z tego nie skorzystam, ale ta świadomość jest mi potrzebna. Dlatego proszę - nie odbieraj mi jej. Napisz, że jest tak, jak myślę. Że żyjesz i że moja wiara jest...
Popsuć da się wszystko, ale nie wszystko da się naprawić. Na tym polega przewaga zła nad dobrem.
Daj znaleźć drogę
lub daj choć nie zbłądzić.
I światło daj,
ale takie, żeby nie oślepnąć.
Daj taką wiarę,
która nie daje pewności siebie.
Daj taką siłę,
która tylko broni.
Daj taki rozum,
którego nie opuszczą zmysły.
bolą mnie miłości
których nie przeżyłem
przerażają mnie śmierci
w których nie brałem udziału
lękam się światów
w których nie zamieszkam
boję się siebie
którego nie znam.
- Jaka ona jest? - pyta ojciec.
- Co Ci będę mówił. Jest taka, że jeszcze nie zdąży wyjąć papierosa, a już się zjawia trzech facetów z ogniem.
- boję się przeszłości - zwierza się Wiktor.
- przeszlosci?
- tak.
- ja, jezeli juz bym sie bał to raczej przyszlosci. Bo co to bać się czegoś, co już minęło i nie wróci?
- A jednak boje się, Duet. Boję się tych wszystkich odpowiedzi, których dotąd nie znalazłem, a które mogą pewnego dnia zeskoczyć na mnie wszystkie naraz.
Pauza.
- Boję się pamięci o tych wszystkich ludziach, z którymi coś mnie łączyło, z którymi rozdzieliło mnie milczenie.
Pauza.
- Boję się siebie, którego nie znam.
Pauza.
- Przedwczoraj, wczoraj, dziś które mija, to koła tej samej rykszy, która wiezie mnie w jutro otwartena cztery spusty.
Pauza.
- Boję się wielu sekund, godzin, dni i lat, które zwolniłem z obowiązku istnienia.
Pauza.
- Boję się, że przeszłość kiedyś skoczy mi do piątej klepki.
[...] chciałbym dostać zaniku pamięci. To najdoskonalsza forma zmartwychwstania.
jeszcze będziemy
spotykać ludzi
dla których warto było
nie zawisnąć na gałęzi
lato. w mieszkaniu upał, a Wiktor trzęsie się, drży...
-boisz się czegoś? - pytam
-tak.
-czego?
-nie wiem.
-jak to nie wiesz? boisz się i nie wiesz czego?!
-no nie wiem. gdybym znał źródło, to mógłbym je unicestwić, a tak, to sam widzisz...
szukam świata
w którym jedna jaskółka
czyni wiosnę
gdzie szewc
chodzi w butach
gdzie jak cię widzą
to dzień dobry
szukam świata
w którym
człowiek człowiekowi
człowiekiem
- (...)popełniłem błąd. (...)Zdecydowałem się na kilkumiesięczną samotność(...)
- Żałujesz, że tak się stało?
- Nie wiem(...)
- Bez tego byłbyś przecież uboższy.
- Fakt, że dzięki temu jestem bogatszy. Ale z drugiej strony nie jestem pewien, czy dam radę unieść to bogactwo...
- Więc sądzisz, że ja nie mam prawa do szczęścia, do spełnienia? Mnie się to nie należy, tak?
- Należy ci się, należy. Tylko nie rozumiem, dlaczego właśnie ode mnie?
- A od kogo?
- Od siebie. Od samej siebie żądaj poczucia szczęścia i spełnienia. Nie od innych.
- Sama sobie mam dać szczęście?
- Nie dać, tylko czuć. Bo szczęście to ja już ci daję. Ale ty musisz chcieć je poczuć, uświadomić sobie.
Posłuchaj, Nieobecna...
Złapałem się na tym, że nie ma takiej godziny - co tam godziny, minuty takiej nie ma, żebym o tobie nie pomyślał. A co myślę? W jednej minucie, że cię kocham, w drugiej, że nienawidzę. Kolejność przypadkowa. W jednej, że bez ciebie ani kroczka, w drugiej, że przy tobie stoję w miejscu albo nawet, że się cofam. W jednej, że ogień, w drugiej, że woda... I tak bez przerwy. I od tego myślenia już mi się wszystkie sprawy - wszystkie razem i każda z osobna - potasowały... Zbłądziły mi się końce i początki, biele i czernie, przestworza i grudki ziemi... Ani co dobre, ani co złe - nie wiedziałem, Nieobecna. Ot, klasyczna nienawimiłość.
Kochaj to, co niczyje, a stanie się twoje,
kochaj to, co złamane a stanie się proste.
Kochaj to, co szkaradne a stanie się piękne,
kochaj to, co zmarznięte, a stanie się ciepłe.
Kochaj to, co umarło, a z martwych powstanie,
kochaj to, co zgubione, a znaleźne dostaniesz.
Kochaj to, co ulotne, a stanie się wieczne,
kochaj to, co zdradziło, a stanie się wierne.
Kochaj to, co przeklęte, a stanie się boskie,
kochaj to, co Cię rani, a przestanie boleć.
Kochaj to, co niesforne, a stanie się cacy,
kochaj to, co nieśmiałe, a pokaże swe kły.
Kochaj to, co jest smutne, a wnet się uśmiechnie,
kochaj to, co bezdomne, a dom zbudujecie.
Kochaj to, co nie kochasz, a czas zatrzymasz,
kochaj to, co znajome, a odmieni swą twarz.
Kochaj to, co ubogie, a zostaniesz bogaczem,
kochaj to, czego nie ma, a zobaczysz... że jest!
Gdyby mi ktoś powiedział:
-Idź do parku
i siedź tam dwa lata,
a po dwóch latach
Ona przyjdzie na spacer z psem,
ale będziesz ją widział tylko przez minutkę...
To pobiegłbym do tego parku
i czekał dwa lata!
Muszę wrócić do źródła, bo przecież nie po to kładę się spać, by sny o wolności przerywały mi rozklekotane tramwaje. I nie po to mam płuca, by je gwałcić fabrycznym dymem. Muszę wrócić do źródła, bo nie po to mam oczy, by je drażnić widnokresem z betonu. I nie po to mam serce, by mi pękało na środku pustej ulicy milionowego miasta. Aby żyć, muszę wrócić do źródła. Tu, gdzie teraz jestem, świat skończył się już dawno.
Dlaczego - jeszcze dobrze nie znajdę, a już zgubię?
Czasem pogadałby człowiek sam ze sobą.
Ale gdzie tam!
Ja mu pytanie,
a on mi dwa!
Wczoraj znowu bolało mnie serce... Nie mam pomysłu na życie.
Mówią, że strach ma wielkie oczy. A ja mówię, że strach nie ma w ogóle oczu. Bo gdyby miał oczy, to ja bym mu te oczy, własnymi rękami wydłubał. Ale on nie ma. Nie ma żadnych oczu.
- Rozmowa z nieobecną
Nie odchodź!
Zabierzesz co najwyżej ciało,
ale przecież reszta
i tak zostanie ze mną.
Nazostawiałaś siebie, Nieobecna!
Wszędzie tam, gdzie cię nie ma,
jest mi ciebie za dużo.
Wybacz, Nieobecna, ale musiałem odejść.
Musiałem odejść, by przekonać się, że byłaś
najmądrzejsza,
najpiękniejsza,
najpotrzebniejsza.
Przecież gdybym nie odszedł
nigdy bym tego nie wiedział.
Nieobecna,
odezwij się czasem!
Ciekawy jestem, gdzie i z kim teraz
umierasz?
- Pochwała samotności
potrzeba mi
czterech ścian pustego pokoju
coraz częściej
nogi noszą mnie
(z przyjemnością)
po wyludnionych chodnikach
milionowych miast
coraz częściej
te których nie znalazłem
i te które mnie nie znalazły
nie składają reklamacji
coraz częściej
w pustym domu
znajduję
siebie
- Bywanie
Jeszcze będziemy
rozmawiać z Hemingwayem
w ciasnych izolatkach
psychiatrycznych szpitali
jeszcze będziemy
wchodzić na cokoły
opuszczane pospiesznie
przez gipsowe kukły
jeszcze będziemy
uciekać do schronów
na widok zorzy
jeszcze będziemy
spotykać ludzi
dla których warto by
nie zawisnąć na gałęzi
jeszcze będziemy
szukać sensu życia
w kropelkach deszczu
jeszcze będziemy
z pianą na ustach
zdobywać fortece
białych motyli
jeszcze będziemy
zbierać okruszki ziemi
by im przyprawić
złote aureole
jeszcze będziemy
budować drzewom
mauzolea
jeszcze będziemy
tracić zmysły
na widok
normalnych ludzi
jeszcze będziemy
walczyć
aby nie zginąć
i ginąć
aby nie walczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz